Z przykrością informujemy, że w bieżącej kadencji władz miasta komunikacja miejska nie wróci w ciąg III alei Najświętszej Maryi Panny. MZDiT odrzucił stosowny wniosek do budżetu obywatelskiego
Komunikacja w III al. NMP funkcjonowała od 1929 r. nieprzerwanie do remontu przeprowadzonego w kadencji Tadeusza Wrony. Wtedy wszystkie linie skierowano na objazd, z którego już nigdy nie powróciły. Początkowo III Aleja miała być deptakiem, jednak po naciskach lobby samochodowego i milczeniu zwolenników urządzenia przestrzeni spacerowej wprowadzono tam ruch samochodowy. Było to rozwiązanie sezonowe, bowiem w miesiącach letnich ruch był zamykany.
Autobusy już nie wróciły. Nie zgodzili się na to radni. Ówczesny radny Krzysztof Sztanderski w czasie posiedzenia Komisji Infrastruktury i Ochrony Środowiska rady miasta powiedział: „Coś w alejach powinno jeździć, nie wiem co, ale na pewno nie autobusy”. Taka filozofia zdawała się przyświecać wszystkim decydentom.
Po odwołaniu Tadeusza Wrony utrzymano sezonowość ruchu. Jednak wraz z nastaniem kadencji Krzystofa Matyjaszczyka sezonowy deptak zlikwidowano. Reprezentacyjny deptak Śródmieścia zamienił się w prowincjonalny, jarmarczny parking. I tak jest do dziś. I o zgrozo! Mimo, że można tam wjechać samochodem i jeździć nim bezkarnie po całej 44-metrowej szerokości (obowiązuje tu jedynie strefa ruchu), to autobusem nadal nie można się dostać.
Układ czterech węzłów
Na całym ciągu alei NMP mieściły się cztery węzły przesiadkowe. Od wschodu były to pl. Daszyńskiego, II al. NMP, pl. Biegańskiego i III al. NMP. Przez cztery węzły przejeżdżały niemal wszystkie linie autobusowe i tramwajowe. Były to linie wszystkich relacji i integrowały komunikacyjnie wszystkie dzielnice. Zaletą alej był szybki tranzyt przez centrum miasta z jego zachodu na wschód.
Zastępca prezydenta Wrony – B. Sobuś – nie mogąc zrozumieć tej podstawowej zalety pytał walczących o powrót komunikacji: „Co za różnica dla jadącego z Rakowa na Lisiniec, czy przejedzie przez całe aleje, czy tylko przetnie w jednym ich punkcie?”. Podobnie anonimowa urzędniczka: „Co za różnica, czy autobus pojedzie przez aleje, czy objedzie je dookoła?”. Tu tkwi clue – objazd alej wiąże się z przejechaniem al. Jana Pawła II zlokalizowaną 800m na północ, albo przez ul Sobieskiego kilometr na południe. I tak zamiast przejechać prosto, autobusy zygzakują tracąc czas swój i czas pasażerów. Przy okazji wyjeżdżają dodatkowe kilometry, za które trzeba przewoźnikowi zapłacić.
Zez funkcjonalny
Przy okazji rozbito tzw. wiązki komunikacyjne, czyli układy linii komunikacyjnych jadących z różnych miejsc jednym ciągiem po to, bo dotrzeć do różnych miejsc. Ten wspólny ciąg, to właśnie wiązka. Wielką jej zaletą jest częstotliwość. Jeśli w taką wiązkę wplecie się cztery linie jeżdżące co 30 minut, to wiązka oferuje podróżnym na wspólnym ciągu już 7-8 minut. Wzdłuż całych alej jeździło znacznie więcej linii. Częstą praktyką było dojechanie byle czym na jeden koniec, przesiadka na linię jadącą wzdłuż alej i przy niesprzyjających wiatrach przesiadka na trzecią linię. Zazwyczaj wystarczała jedna, bo jeśli do docelowej dzielnicy nie jechała jedna linia, to jechała inna.
Nie wrócą, bo ciasno
W 2013 r. przeprowadzono konsultacje społeczne, wynik których dobrze interpretowany wskazuje na wolę przywrócenia połowicznego i przecież sprawdzonego rozwiązania. W każdej grupie zwolenników określonego rozwiązania było sporo opowiadających się za powrotem komunikacji miejskiej, a więc niezależnie od ostatecznej organizacji ruchu mieszkańcy chcieli powrotu autobusów. Mimo tego MZDiT stał na stanowisku, że autobusem nie da się wjechać w III aleję, bo w skrajni stoją znaki, czy krawężniki. Szkoda, że tego niedasizmu nie przestrzegł kierowca autobusu MPK podstawionego mieszkańcom ewakuowanej kamienicy w 2012 r., czy liczni kierowcy zwalistych autokarów turystycznych wjeżdżających tam oraz warszawscy kierowcy autobusów corocznie obsługujących tzw. Industriadę.
Przez brak komunikacji miejskiej na przyległych uliczkach osiedlowych przybyło samochodów. Kolejne posesje ogradzają się stawiając zapory przez parkingami. I mimo swobody wjazdu samochodem w III Aleję, wciąż jest ciasno. A w czasie konsultacji waleczna zwolenniczka nieograniczonego ruchu samochodów właśnie tak argumentowała opcję likwidacji deptaka.
Rozwiązanie – dostosować
Wychodząc naprzeciw argumentom o niedasizmie, złożony został wniosek do Budżetu Obywatelskiego, który – w ramach zadań dzielnicowych i ogólno miejskich (bo to problem zarówno dzielnicy, jak i miasta) – przewidywał dostosowanie III alei do ruchu autobusów miejskich. W ramach takich prac przewidziano przesunięcie znaków stojących rzekomo w skrajni drogi, ustawienie znaków D-15 wyznaczających przystanki oraz wymalowanie znaków poziomych umożliwiających autobusom wjazd i wyjazd z ulic Popiełuszki i Pułaskiego. Dodatkowo wnioskodawca przewidział ustawienie gęstych palików uniemożliwiających drogowej patologii parkowanie na przystankach. Wnioski noszą numery 285 i 286.
Nie dostosują,
bo niedostosowana
MZDiT odrzucił oba wnioski. Argumentacja zawarta w piśmie adresowanym do wnioskodawcy jest tyleż mętna, co jednocześnie mocno osadzona w częstochowskich realiach.
Autor pisma sygnowanego przez wicedyrektora S. Sosnowskiego napisał, że wskazane inwestycje, to za mało, bo oprócz wymienionych korekt w ustawieniu znaków, czy ich dostawieniu, należałoby jeszcze przesunąć krawężniki (obecnie nie przeszkadzają kierowcom autobusów) oraz ustawić dodatkową fazę w sygnalizacji świetlnej. Ten punkt mocno dziwi, bo przed remontem nie było dodatkowej fazy dla skręcających w III aleję. Jedyny problem to wyjazd, ale ten autobusy (i tylko one!) mogłyby realizować razem z pieszymi przechodzący z alej do parków. Wystarczyłoby jedynie chwilę poczekać, aż piesi przejdą, co oczywiście musiałoby trwać więcej, niż obecnych 10 sekund.
I tu chyba tkwi prawdziwy problem. Od kilku miesięcy obserwujemy kanalizowanie ruchu na ciągu ulic Pułaskiego i Popiełuszki kosztem pieszych. Zielone światło dla samochodów trwa ponad dwie i pół minuty. Z kolei piesi mają dla siebie 10 sekund. Widać, że MZDiT nie chce zakłócać rajdu samochodów w centrum.
Milcząca aprobata
Druga strona medalu, to kolejny argument. MZDiT wykazuje, że od czasu wycofania autobusów z alej nikt nie skarżył się na taki stan rzeczy. A na przystankach, czy na pasażu środkowym można masowo słuchać narzekań, że dawniej było lepiej, bo jeździły autobusy pod dom, a teraz trzeba iść niemal kilometr w jedną, alby kilometr w drugą, żeby wyjechać ze Śródmieścia. Problemem jest mentalność mieszkańców Częstochowy. Opiera się ona na bierności. Bierny mieszkaniec też ma swoje potrzeby, ale ich nie sygnalizuje. A jeśli potrzeb się nie sygnalizuje, to formalnie znaczy, że ich nie ma.
Tym samym – autobusów w III alei nie ma i nie będzie na życzenie mieszkańców, za ich milczącą aprobatą. Chyba, że inny w przyszłości prezydent podejmie gospodarczą, niewygodną dla siebie decyzję i ucywilizuje tą jarmarczną przestrzeń. A będzie potrzebna do tego odwaga, bo pewnym jest, że lobby samochodowe znowu zacznie protestować i wygrażać referendum.
Komentuj na naszych stronach: FACEBOOK i GOOGLE+