Placówka handlowa ALDI przy ul.Korczaka posiada relatywnie niewielki plac postojowy dla klientów. Jej lokalizacja zaś sprawia, że często zajmowany był przez samochody osób postronnych blokując miejsca potencjalnym klientom. Teraz dziko parkujący muszą się pilnować

Sklep ALDI zlokalizowany jest przy ul. Korczaka, ale dostępny jest także bezpośrednio z przedłużonej niedawno ul.Boh.Monte Casino. Nieopodal zaś oddział Urzędu Wojewódzkiego i Urzędu Marszałkowskiego, Przychodnia Matki i Dziecka, Starostwo Powiatowe oraz „kapsel” mieszący między innymi Urząd Stanu Cywilnego, czy placówkę Częstochowskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego. Słowem – możliwych spraw do realizacji całkiem sporo. Jednocześnie miejsc postojowych – pomimo silnego skomunikowania transportem publicznym – relatywnie mało, w dodatku objęte są strefą ograniczonego postoju, czyli wymusza się tu rotację poprzez odpłatność za postój.
Sytuacja ta sprawia, że kierujący robią to, co dla nich typowe – szukają sposobu na pozostawienie pojazdów „za darmo”. Tym samym oblegane są chodniki, trawniki i wszystkie nawierzchnie płaskie. Tak też się stało z niewielkim parkingiem sklepu ALDI. Jako, że jest on terenem prywatnym, przeto właściciel – co oczywiste – podjął środki zaradcze. Wszak dziko parkujący blokowali sklepowe miejsca postojowe zniechęcając potencjalnych klientów sklepu, co sprawiało, że pozbawiany był przychodu – mamy do czynienia z pojęciem „utraconych korzyści” (luccrum cessans).
Dlatego postój przy ALDI jest płatny. I to drogo!
Pierwsza godzina gratis
ALDI zawarło umowę z operatorem prywatnych parkingów – Park Partner. Firma zajmuje się pilnowaniem drożności miejsc postojowych i inkasowaniem opłat za postój, głównie na terenie Śląska i Zagłębia. Cena, to 150 złotych za godzinę, przy czym pierwsza godzina jest bezpłatna. To dobre rozwiązanie dla faktycznych klientów, bo mają wystarczająco dużo czasu na zakupy i gwarantowane miejsce postojowe.
Dlaczego nie obowiązuje zasada całkowitej nieodpłatności dla klientów? Bo szybko pojawiliby się rzekomi klienci, którzy w trakcie zakupów trwających ponad 8 godzin nabyliby jedynie drożdżówkę, a ujmując prościej – dziko parkujący za cenę drobiazgu legalizowaliby swój postój znowu blokując miejsca prawdziwym klientom sklepu.
Druga i każda kolejna godzina parkowania kosztuje 150 złotych, zaś płatności można dokonać jedynie gotówką na miejscu.
Pojazdy stojące dłużej, niż godzinę, mają zakładaną blokadę na przednie koło. Ten właśnie szczegół wzbudza kontrowersje. Wzburzeni kierowcy, którym zablokowano pojazd burzą się, że naruszono ich własność. Niestety zapominają, że chwilę wcześniej sami naruszyli własność, jaką jest teren! Prawo w tym miejscu stoi w rozkroku, zdania ekspertów są podzielone, a sądy… nie zajmują stanowiska.
Działania nieprawne, czyli nie nielegalne
Na forach internetowych i w serwisach społecznościowych słabym wiralem rozchodzi się informacja o zasadach panujących na parkingu. Dyskusja jest dość jednostronna i uwypukla egoistyczną postawę kierujących –zdecydowana większość jest oburzona na blokowanie kół pojazdów przez prywatną firmę. Dla przypomnienia – blokadę na koło może założyć tylko Policja i Straż Miejska, ale… tylko na terenach publicznych (nie tylko drogach, bo piraci pozostawiają swoje wehikuły w różnych miejscach). Na terenach prywatnych blokad nie stosuje się, ale można nałożyć mandat karny dla kierującego. Tyle prawo w temacie blokad – nie przewiduje więcej przypadków ich stosowania. Jednocześnie nie zabrania ich stosowania na terenach prywatnych. Tu pojawia się tak zwana nieprawność, czyli brak przepisów.
Z drogiej strony mamy do czynienia z poszkodowanym właścicielem nieruchomości, któremu wtargnięto na teren. Teoretycznie ma on prawo bronić się. Ma do dyspozycji instytucję przytrzymania obywatelskiego. Jak przytrzymać kierującego, którego w danej chwili nie ma w pobliżu, a w czasie rzeczywistym narusza prawa przedmiotowe właściciela terenu? Może uniemożliwić mu odjechanie. Może na przykład zablokować zaporę na podjeździe, albo zamknąć bramę. I kierującemu nie wolno ich zniszczyć! Podobnie można interpretować stosowanie blokady na kole. Warunek jest jeden – nie można uszkodzić pojazdu (art. 343 KC).
Warunkiem jej zdjęcia jest uiszczenie opłaty. To skuteczny argument. Alternatywą jest wezwanie kierującego do uiszczenia opłaty, ale to nie daje gwarancji, że butny kierowca zapłaciłby za parking. W tej sytuacji właściciel terenu (albo osoba działająca z jego upoważnienia) musiałby dochodzić roszczeń przez sąd, za pośrednictwem którego uprzednio musiałby ustalić dane osobowe kierowcy, co też nie jest pewne, bo na podstawie tablic ustalić można jedynie właściciela samochodu, a ten wcale nie musi ujawniać, komu swój pojazd udostępnił. To czasochłonne i mało skuteczne działania. Dlatego łatwiej jest zablokować pojazd. Prawo tego nie zabrania.
Policja i sądy nie pomogą
Poczuwający się za poszkodowanych kierowcy wzywają Policję, której patrole na miejscu nie wskórają niczego. Mało tego – kiedy wjazdu na prywatny parking strzeże jeszcze zakaz wyjazdu (z wyłączeniem uprawnionych), to zazwyczaj nakładają jeszcze mandaty karne lub nagany (tzw. pouczenia) na kierujących za złamanie zakazu. Z relacji prasowych dotyczących potyczek kierowców z firmą Park Partner wynika, że Policjanci mogą jedynie wezwać pracownika operatora do zdjęcia blokady, ale ci nie zawsze się do wezwania stosują. Wszak chodzi o przytrzymanie kierującego, aby ten nie uchylił się od opłaty. W tej sytuacji kończy się na pouczeniu obu stron przez funkcjonariuszy o możliwości dochodzenia swoich praw na drodze sądowej z powództwa cywilnego.
Właściciel firmy na początku zeszłego roku oznajmił, że kierowcy próbują z nim walczyć w sądach: – Prawda jest taka, że wszystkie postępowania sądowe, czyli około 40, rozstrzygnięto na naszą korzyść – powiedział dziennikarzowi serwisu Onet. Podobnie świadczą opublikowane na stronie internetowej operatora skany wyroków sądów powszechnych – wszystkie udowadniają, że imanie się różnych artykułów niczego nie daje. Sądy albo umarzają postępowanie, albo oddalają pozwy.
Nie wprowadzać w błąd
Podstawą skuteczności działań firmy ze śląska jest informacja. Na wjazdach na wszystkie administrowane parkingi umieszczone są tablice o jednakowej dla wszystkich parkingów treści: „Teren nadzorowany przez firmę ParkPartner. Nieuiszczenie opłaty przed pozostawieniem pojazdu na płatnym miejscu do parkowania grozi zastosowaniem blokady na koło lub odholowaniem pojazdu. Opłata gotówkowa wynosi 150 zł za płatne niestrzeżone miejsca do parkowania w godz. od 7:00 do 21:00 dla pojazdów parkujących powyżej 1 godziny”. Dalej rzucający się w oczy z daleka napis „Uwaga! Teren prywatny” i wezwanie do zapoznania się z zasadami. Dominującym elementem tablicy jest niebieski kwadratowy piktogram z białą literą „P” podpisaną frazą „płatny niestrzeżony, 1 godzina bezpłatnie”. Dodatkowo zamieszczono numer telefonu do pracownika operatora.
Prawnicy twierdzą, że niepełna informacja lub zamieszczenie jej w taki sposób, aby nie dało się jej odczytać (np. tyłem do wjazdu, za krzakami, w zaułku, itp.) może być podstawą do żądania zwrotu opłaty poniesionej za parkowanie na drodze sądowej (powództwo cywilne). Chodzi więc o miejsca udające bezpłatne, ogólnodostępne parkingi, które okazują się być odpłatnymi dopiero po skorzystaniu z usługi.
W przypadku parkingu przy ALDI informacja eksponowana jest przy wjeździe, co od razu chroni operatora przed takimi konsekwencjami.
Komentarz
Proszę Państwa! Nie ma darmowych parkingów. Płacenie za paliwo i opłaty w nim zawarte nie czyni Państwu całego świata poddanym. Posiadanie i korzystanie z samochodu, to jedno. Jego przechowanie, to co innego. Za usługi się płaci.